Jakobe Mansztajn

Jakobe Mansztajn Poems

the clue in the sentence is the corpse. so real,
so deep inside. we are the privileged ones,
we can look it over, lend it an ear, poke at it
and conclude: ho ho his death out of breath,
...

soon, the estate kiosks will fall and to get our sweets
we'll have to run all the way to tesco. sage senses
the influence of global markets and the eventual end
of lower life forms. they spit on those like us
...

that it's raining, he said. cast off his coat and entered
marcin's things. marcin seems to express no objection:
lying low and passing quietly, not quietly enough though
so as we can't hear (marcin's things riddled with shivers).
...

you can't help marcin, even if you bring him preserves,
warm up the raspberry compote, spoon feed him. even
if you fluff marcin's pillows, smooth down marcin's sheets,
you will not satiate the things consuming the boy's body,
...

5.

for me, for you and for whomever

they suggest we tidy up: gather up the kites,
roll up left-over posters of old heroes.
store: the tricycle, the lego first aid kit,
...

a poem about lying in bed together begins
in gdansk central train station. it's late,
morning really, and only now can we see
how little has changed since yesterday.
...

I start by stepping out onto the balcony. then say to myself:
at the end of this room there is a balcony. you can try to
exit, get some air, perhaps something more.
...

tsui pen wierzył w wiele
równoległych linii czasu, ale to i tak za mało.
siwy wierzy w autobusy niskopodłogowe
i że jak ruszymy dupy, to może jeszcze zdążymy.
robi się ciemno i ziemia zwija ciepłe języki blokowisk.
siwemu się takie metafory całkiem podobają,
więc puszcza w obieg mokrego blanta i mówi:
dobre wiersze psują dobre obyczaje.

nie zdążymy. siwy podnosi się z fotela
i włącza muzykę, której prawie nie słychać,
której nie słychać w ogóle, więc pyta:
jak to gówno się włącza? leżymy pewni swego,
pewni podłogi i wykładziny, która teraz jest jak cmentarz.

siwy dotyka palcem czubka nosa i mówi:
nie ukrywam, to ciało staje się obce.
uśmiechamy się, bo to śmieszne, bo wszyscy mamy tak samo.
za oknem tężeje jagodowa galareta i siwemu
robi się przyjemnie na widok tego, co sobie wyobraża.
twierdzi, że wiersze różnią się od poezji zapisem,
bo poezji nikt jeszcze nie napisał, a on ją właśnie czuje.
wie, że najlepiej jest się zamknąć
w ciasnej skorupie orzecha
...

tsui pen glaubte an viele
parallele zeitlinien, aber das ist sowieso zu wenig.
der graue glaubt an niederflurbusse
und wenn wir den arsch hochkriegen, schaffen wir ihn vielleicht noch.
es wird dunkel und die hochhaussiedlungen rollen ihre warmen zungen ein.
der graue findet solche metaphern ganz nett,
also bringt er ein feuchtes tütchen dope in umlauf und sagt:
gute gedichte verderben die guten sitten

wir verpassen ihn. der graue hebt sich aus dem sessel
und macht musik an, die man fast nicht hört,
die man gar nicht hört, also fragt er:
wie macht man das scheißding an? wir liegen da, im bewußtsein unsrer selbst,
des fußbodens und der auslegeware, die jetzt ein friedhof ist.

der graue tippt sich an die nasenspitze und sagt:
ich leugne nicht, dieser körper wird fremd.
wir lachen, weil das lustig ist, weil es uns allen ähnlich geht.
hinterm fenster geliert die heidelbeermarmelade und dem grauen
wird warm beim anblick seiner phantasien.
er meint, gedichte unterscheiden sich von der poesie durch die niederschrift,
denn die poesie hat noch keiner aufgeschrieben, er aber fühlt sie eben jetzt.
er weiß, dass man besser still ist
und sich einschließt in eine nussschale
...

szuka nóż brzucha, więc po rękę sięga
- mamrocze siwy i sięga do kieszeni po szlugi.
są kolejki, które co kilka minut szatkują krajobraz,
jest szeroki, betonowy murek, jest wypoczynek.
siwemu pasują te okolice, więc mówi mało.

liście furkoczą na wietrze, rozganiają smród
i mgiełkę chesterfieldów, w której gnieździ się mały budda.
siwy odchrząka i spluwa. wierzy w paczkę
dwudziestu buddystów, z których każdy odda życie
za dwa palce i strużkę ognia.

ktoś rzuca, że ten wiersz nie posiada rytmu.
siwy spogląda na nas i niedowierza.
wystarczy, że chwilę pomilczy i już robimy syf.
borges miał język w małym palcu a rytm w dupie, twierdzi.
za chwilę nadjeżdża kolejka i znów robi się cicho
...

znów o jedną noc młodsi koledzy z podwórka nieśmiertelność
leżakują w piaskownicy a kropelki światła prztykają ich w nosy

zerknij przez murek dorodna gałązko lipy jak pięknie odchodzą
jeden po drugim w wilgotnych prochowcach i z gołymi nogami
...

niebawem runą osiedlowe kioski i po dropsy
będzie trzeba gnać do tesco. siwy czuje
niewidzialną rękę rynku i stopniowy upadek
mniejszych form. takim jak my pluje się na głowy,
albowiem należymy do mniejszych form.

wiedeński high life: siedzimy przed kioskiem
i wsuwamy dropsy. wiatr owiewa nasze twarze,
jakby całował na do widzenia. do widzenia
i dobranoc. niebawem runą osiedlowe kioski,
przeminie era dropsów, wiedeński high life

szlag trafi. podział na kwestie stanie się
nieostry, siwy twierdzi, że to nawet dobrze -
najwyższy czas zacząć działać jako bohater
zbiorowy, bo liczba mnoga jest bezpieczna.
bezpieczeństwo w tej sytuacji będzie kluczowe
...

że pada, powiedział. otrzepał się z płaszcza i wszedł
w rzeczy marcina. marcin nie wyraża sprzeciwu:
leży równiutko i cicho doumiera, nie na tyle cicho jednak,
byśmy nie słyszeli (rzeczy marcina tarmosi dreszcz).

rzeczy marcina przejęły się bardziej niż marcin, który
albo właśnie zmarł, albo myśmy wyszli z pokoju.
ja mam niebo puste, mówią oczy, które nie są już oczami
marcina. mówią: ja mam niebo puste i dogodne
...

nie dogodzisz marcinowi, choćbyś przyniósł konfitury,
kompot z malin zagrzał, nakarmił przez usta. choćbyś
marcina poprawił poduszce, pierzynie marcina dogładził,
nie dogodzisz rzeczom, które chłoną ciało chłopca

przyparte do łóżka, do licznych przyparte łóżek.
świadkowie marcina i marcin, naoczny świadek rzeczy,
serdecznie mają dość tych wszystkich uprzejmości,
dość mają własnych spraw i dość mają tego miejsca
...

you can't help marcin, even if you bring him preserves,
warm up the raspberry compote, spoon feed him. even
if you fluff marcin's pillows, smooth down marcin's sheets,
you will not satiate the things consuming the boy's body,

pinned now to the bed, pinned to so many beds already.
marcin's witnesses and marcin, eye witness to things,
are all as one perfectly sick of all these pleasantries,
sick of their own concerns and sick of this placecalm
...

16.

sobie, tobie i komu tam

proponują porządek: pozbierać latawce,
postery dawnych bohaterów zwinąć w rolkę.
do piwnicy znieść: rowerek, apteczkę z lego,
kolorowe puszki z biblijnego rfn wyrzucić.
cały drobny majdan, co zagraca przejście,
przesunąć pod ścianę. z piwnicy przynieść:
kilka słoików na zimę, polowe łóżko, koc.
systematycznie wchodzić w przyszłość.
opowiedzieć się wreszcie za szczęściem,
jakie jest, a nie jakiego się szuka. między
piwnicą a schodami przeżyć tragedię.
jedną z tych niewielkich, choć doszczętną
...

17.

mir, dir und wem auch immer

suggestion von ordnung: sammle die drachen ein,
rolle die die poster der alten helden auf.
trage in den keller: das rad, die legoapotheke;
wirf die bunten dosen aus der biblischen BRD weg.
den ganzen tand, der den durchgang versperrt,
schiebe ihn an die wand. hol aus dem keller:
ein paar vorratsgläser fürn winter, feldbett, decke.
schreite systematisch in die zunkunft.
bekenne dich endlich zum glück, wie es ist,
nicht zu dem, das du suchst. erlebe eine tragödie
zwischen keller und treppe.
eine der kleineren, aber nachhaltigen
...

clue tego zdania to trup. trup nie udaje,
jest w środku. mamy to szczęście,
możemy się przyjrzeć, przyłożyć ucho,
zastukać i stwierdzić: ni hu hu po tchu,

ni słychu bicia, i tylko po sali wlecze się
echo, salowa pcha wózek z pościelą
po zmarłym, brudna po zmarłych jest pościel
i echo się wlecze jak smród.

rację miał trup, że nic nie zostawią -
płótno bielutkie, aż w oczy zaszczypie,
z szafki przy łóżku sprzątną owoce,
szafkę opróżnią, ciało ukryją ze wstydem.

jeszcze raz zerkną na puste posłanie,
tym razem czulej pomyślą o trupie,
i łza się zakręci - ciężka, niezdarna,
i wspólnie nad wielkim zapłaczą porządkiem
...

wiersz o leżeniu w łóżku razem rozpoczyna się
w gdańsku na dworcu głównym. jest późno,
właściwie rano i dopiero teraz widać,
jak niewiele się od wczoraj zmieniło.
gołębie, dworskie obsrajduchy, ganiają się po gzymsach
jak dzieci; czerwona cegła nadal jest czarna
i kruszeje jakby była z węgla.
sokiści po raz ostatni pana proszą, aby nie niszczyć własności spółki,
bo gdzie się wszyscy podziejemy. i ja też
się boję, więc wracam do gołębi, a ty, a ciebie
jeszcze nie ma i czuję się całkiem jak kot z tego wiersza,
bo nawet nie wiem czy będziesz.
przychodzi mi do głowy pomysł, oba pomysły.
wkładam czapkę i kręcę się jeszcze chwilę
...

zaczyna się od wyjścia na balkon. mówię sobie:
na końcu tego pokoju jest balkon. można spróbować
wyjść, przewietrzyć się, może coś więcej.
pooddychać, chociaż nie. zaziębić się jak te chude
barierki, które mnie trzymają. nie uwierzysz,
ale słupek w gdańsku wskazuje minus trzydzieści.
zima dopadła nawet najlepiej ubranych,
nawet najlepiej ubranych, co jakby nas zbliża.

tutaj, w gdańsku, sprawy mają się tak: nic nie jest
na swoim miejscu, wszystko jest gdzie indziej.
nie ma cię kolejny miesiąc, kolejny miesiąc
przewala się po mnie jak czołg. podobno była wojna,
podobno rozstrzelano wszystkie ucieczki.
miałem ci napisać, że już w porządku. dużo wychodzę,
powoli wracam do siebie. próbuję odespać,
tylko ten wiecznie cieknący kran jest za głośno.

zaczyna się zniknięciem. nie panikuję, mówię sobie:
rzeczy dzieją się nadal. śniadanie, studia,
przyszłość. że mogę zaczekać, bo nic nie jest
na pewno. że zaczekam, a kiedy znów nie przyjdziesz,
wyjdę na balkon odszukać cię gdzieś
pomiędzy dworcem a napisami końcowymi,
upewnić się, że to, czym bolisz, ten mały kamień
między palcami w bucie, to wciąż nagroda
...

Jakobe Mansztajn Biography

Jakobe Mansztajn, born in Gdansk, Poland, in 1982, is a poet and blogger. His first book of poems Wiedeński high life (Vienna High Life) was written over a period of eight years in his home city and was published in 2009. It won the prestigious Silesius Prize in the First Collection of the Year category. In his blog Mansztajn reveals himself as an observer of the world, writing humorous short prose entries that show up the absurdities of everyday life. Mansztajn organises the Poetry Slam event K3 Sopot and is the deputy editor-in-chief of the literary journal Korespondencja z ojcem (Correspondence with the Father). He lives in Gdansk.)

The Best Poem Of Jakobe Mansztajn

The ballad of a corpse

the clue in the sentence is the corpse. so real,
so deep inside. we are the privileged ones,
we can look it over, lend it an ear, poke at it
and conclude: ho ho his death out of breath,

no hammering heard, and only the lingering
echo on the ward, the duty nurse pushing linen
left behind the dead on a trolley, death stained
bedding and that echo hanging around like stink.

the corpse was right, they leave nothing behind -
a brilliantly white sheet, enough to sting the eyes,
they clear the fruit off the bedside cupboard,
its insides emptied, the body hidden in shame.

once more they will glance at the empty bed,
this time thinking more fondly of the corpse,
and a tear will form - heavy, rather clumsy,
and together they'll weep over the grand order

Translated by Marek Kazmierski

Jakobe Mansztajn Comments

Jakobe Mansztajn Popularity

Jakobe Mansztajn Popularity

Close
Error Success